- Zgodzę się z Tobą ostroucha towarzyszko, jednak jak nas napadną w nocy by Cie wychędożyć nie licz na moją pomoc - burknął Ghim i poprawiając topór zawieszony na plecach .
- Ale nie mam zamiaru siadać gołą rzycią na ziemi i spać pod gołym niebem,  może pierw zbudujmy jakiś szałas- powiedział już nieco milej potężnie zbudowany czarnowłosy krasnolud.
- Ale zanim się do roboty weźmiemy może napije się Wać Panna zacnego krasnoludzkiego spirytusu? - zapytał Wojownik i otworzył sporych rozmiarów butlę. Gdy tylko korek znalazł się w kieszeni krasnala, Sonador poczuła obrzydliwy zapach czystego alkoholu.
- To lepsze niż to co Wy Ostrouchy pijecie, te wasze wina to .. - ostatniego słowa Elfka nie zrozumiałą bo pochodziło z języku Krasnoludów, które swój język uważały za skarb i nie pozwalały innym rasą go poznać.

Nagle las ożył, po obu stronach drogi wędrowcy dostrzegli ruch. Zza pni i zarośli wychynęli mężczyźni ubrani w łachmany. Kilku z nich miało łuku, większość jednak trzymała okute pałki. Ostatni zza przydrożnego wiązu wyszedł dziwnie wyglądający mężczyzna. Niewysoki, w brązowej koszuli i czarnych portkach, nieco wytartych na kolanach. Na głowie miał wysoką czarną czapę, bardziej niż nakrycie głowy przypominała sztywną kiecę, odwróconą do góry nogami.
- Nazywam się Yanos pan  Grycholskich gór, a to moja Wesoła Zgraja. A wy kim jesteście głośni wędrowcy? - zadając to pytanie rozejrzał się dookoła jakby się chciał upewnić czy wszyscy wyszli z krzaków.
- Jestem szlachetnym rabusiem zabieram bogatym a rozdaję biednym -dodał po chwili Yanos, a zarz po tych słowach, trzydziestu chłopa poczęło się głośno śmiać.

Krasnolud nie odzywał się gdy jego towarzyszka produkowała się by zapewnić im w miarę bezpieczne przejście. Gdy skończyła krasnolud wystąpił krok do przodu z dumnie wypięta piersią i począł mówić do przywódcy owej bandy.
- Drogi Panie, jam jest jeno prostu krasnal, ja nie szukam kłopotów - wziął krótki oddech i kontynuował.
- Wać Pan powinien sobie zdawać sprawę ze my Krasnale ni złamanego centa ze sobą w podroż nie zabieramy , jednak jestem w stanie oddać wszystko bylebym mógł bezpiecznie przejść - Ghim przejechał językiem po zaschłych wargach, a ręką pogłaskał się po imponującej brodzie.
-Jeśli nawet chcecie to i tą urodziwą Elfkę sobie zabierzcie, pono one dobre są w te sprawy - bohater zaczęła się donośnie śmiać po tych słowach starając się zamaskować swoje zdenerwowanie.

Ku zdziwieniu poszukiwaczy przygód Yanos uśmiechnął się do nich szeroko i powiedział.
- Spokojnie, My tylko żartowaliśmy, widzimy żeście wyprani z jakiegokolwiek dobytku więc nic wam nie grozi z naszej strony - wypowiadając ostatnie słowa spojrzał porozumiewawczo na jednego z umięśnionych towarzyszy,a ten natychmiast zniknął w krzakach.
- Serdecznie zapraszam was do mojej kryjówki, usiądziemy razem przy ognisku i posłuchacie o moich bohaterskich czynach - ton jego głosu raczej nie pozostawiał wątpliwości ze jeżeli odmówicie to wasza wyprawa może okazać się bardzo krótka.